12 maj 2013

XLII MnO im Barbary Rychlik, czyli moje miasto jeszcze może mnie czymś zaskoczyć

Co robić gdy, w majową sobotę jest szaro, ponuro i pada deszcz? Najchętniej by się zostało w domu, ale czemu nie przejść całego miasta z mapą? Tym bardziej, że można to miasto (nota bene własne) odkryć na nowo. W dalszej części posta relacja z 13,3 km tarsy i mapy.








Mapy dzięki uprzejmości ekipy z SKKT Azymut :).
W mojej kategorii (TS) do przebycia mieliśmy trzy etapy. Pierwszy z nich składał się z 3 częsci.


Na początku na "mapie" narysowana była trasa przejścia w skali 1:10000 (1cm = 100m). Sama mapa nieco wyparowała. Dla ułatwienia od czasu do czasu namalowano na niej jakiś punkt charakterystyczny (krzyż, mostek, kościół i tyle...). Trasa przejścia szła ulicami, ścieżkami, więc generalnie nawet nie trzeba było używać kompasu, wystarczyło się orientować, że np. za 300m (ok. 200 parokroków) skręcimy w prawo. Na trasie zaznaczonych było 6 punktów, które trzeba było znaleźć.


Ta część kończyła się na kościele św. Zygmunta (do oznaczenia tego punktu trzeba było znać jego adres, a na zabytku za dużo tabliczek adresowych hehe nie wisi).

Kolejna część to spacer alejami NMP. Na "mapie" były narysowane właśnie aleje i... tyle. Wzdłuż alei znajdowało się 6 pustych kwadratów. Poniżej narysowano jeszcze 6 wycinków mapy. Naszym zadaniem było idąc alejami dopasować wycinki do pustych kwadratów i dzięki temu znaleźć punkty na wycinkach. Niby ścisłe centrum miasta, a ta część sprawiła mi najwięcej trudności w pierwszym etapie.


U wejścia do parków zaczynała się część trzecia, Składała się z tabeli azymutów i odległości oraz 6 wycinków mapy. Idąc zgodnie z wytycznymi tabeli trafiamy na wycinki mapy, a na wycinkach znajdujemy punkty. Żeby było ciekawiej, w parku było od groma punktów mylnych, a jednym z punktów była wieża jasnogórska i trzeba było spisać imię znajdujące się na północno zachodniej kuli na pierwszym balkonie.


Trasa I etapu była bardzo ciekawa, bardzo różnorodna, wymagająca, ale satysfakcjonująca. To nie wszystko. Na odwrocie mieliśmy zapisanych 17 pytań. Odpowiedzi na nie można było znaleźć po drodze na tablicach informacyjnych itp. Fajny pomysł - dzięki niemu można było poznać, lub przypomnieć sobie ciekawe niuanse z historii naszego miasta. 

Meta etapu znajdowała się na Skwerze Sokołów. Przychodzisz po 5,5 km łażenia, z ulgą oddajesz mapę i... otrzymujesz kolejną. Zaczyna się 2 etap.


Etap jest po prostu mega - mega pomysł, mega trasa i mega ulewa. Trasa wiedzie terenami po dawnych zakładach włókienniczych, więc mapa narysowana jest według koncepcji "po nitce do kłębka", czyli mamy mapę okolic startu, mapę okolic mety i trasę, którą należy przejść. Ponadto mamy 10 wycinków map pochodzących z różnych źródeł i okresów. Co z tym fantem zrobić? Idziemy sobie zgodnie z narysowaną trasą i uważnie rozglądamy się dookoła. Jak okolica pasuje nam do wycinka, to szukamy zaznaczonego na wycinku punktu kontrolnego. Dla ułatwienia, na wycinkach narysowane są fragmenty trasy przejścia.

Zadanie jest fajne, nietrudne, ale wciąż bardzo ciekawe. Dodatkowo trasa wiedzie ciekawymi okolicami, gdzie rzadko się zagląda i w których byłem pierwszy raz w życiu. No i było coś w stylu "wow". Jak wiecie lubimy ślady historii - jeden taki fajny znajdował się na trasie. W tym miejscu była fabryka amunicji, w której niewolniczo pracowali i umierali Żydzi.

 
Meta etapu znajdowała się przy Netto. Przychodzisz po 3,5 km łażenia, z ulgą oddajesz mapę i... otrzymujesz kolejną. Zaczyna się 3 etap.


Jak widać, na "mapie" widać niewiele. Mamy okolice startu i mety, fragmenty torów, dziwną zieloną linię i 11 wycinków map. Aha jest jeszcze tabela współrzędnych. Więc naszą kartkę traktujemy jako układ współrzędnych. Dziwna zielona linia jest osią X, a prostopadle do nie wyobrażamy sobie oś Y. Współrzędne w tabeli oznaczają położenie wycinków mapy w naszym układzie. Np. pierwszy wycinek ma 258m i 174m, czyli na dziwnej zielonej linii odmierzamy 2,58 cm, a prostopadle do niej 1,74 cm - mamy wycinek A. Trzeba sobie najpierw na kartce narysować, gdzie +- znajdują się punkty, potem poprawnie do nich dojść, a na miejscu jeszcze dopasować wycinek i znaleźć punkt kontrolny.

Zadanie trudne, ulewa i zmęczenie materiału robią swoje. Pierwsze trzy punkty namierzam dobrze. Potem zaczynają się kłopoty. Raz na karcie robię literówkę, jeden punkt jakimś cudem omijam, a w drugim oczywistym (okolice dworca na Rakowie) nie znajduję lampionu. Za to ostatnie trzy punkty idą łatwo.

Meta etapu znajdowała się przy SP20. Przychodzisz po 4,3 km łażenia, z ulgą oddajesz mapę i... uff to już koniec :).

Ciekawa impreza. Nie spodziewałem się, że jako biegacz amator po takim spacerku na następny dzień będę miał zakwasy. Jak w grudniu pierwszy raz wystartowałem w MnO nie wiedziałem, że tak mnie to wciągnie. Jak widać - ciekawe wyzwania i fajna ekipa uzależniają.

0 komentarze:

Prześlij komentarz