Zawsze, jak jechaliśmy obwodnicą Krakowa, to kusiły nas znaki zapraszające do Tyńca. Nigdy jakoś nie było czasu, by z zaproszenia skorzystać. Tym razem postanowiliśmy w drodze do Krynicy się nie spieszyć i przystawać w miejscach, które nam się spodobają. Tu naprawdę warto było się zatrzymać. W dalszej części posta opis, zdjęcia i legenda :).
Samochód zaparkowaliśmy na parkingu przy Wiśle. Poza sezonem (wrzesień) parking ten był bezpłatny. W tym miejscu znajduje się przystanek tramwajów wodnych. Promami na rzece możemy dotrzeć np. z i do Krakowa. Przebiega tędy również szlak rowerowy. Amatorzy dwóch kółek tutaj też mogą się zatrzymać i odpocząć.
Po paru nostalgicznych chwilach spędzonych nad Wisłą można w końcu udać się na górę do klasztoru. Na dziedziniec wkraczamy okazałą bramą wjazdową.
Tyniec był pierwszym opactwem benedyktynów na ziemiach polskich. Klasztor w Tyńcu był kilka razy w niezłych tarapatach. Najpierw najechali na niego Tatarzy, potem Szwedzi podczas potopu, a od 1817 zaczął popadać w ruinę. Benedyktyni wrócili tutaj dopiero w 1939 roku. Po wojnie rozpoczęto przywracanie tynieckiego kompleksu do życia. Czy się to udało? Sami spójrzcie :)
Fasada kościoła zwrócona jest przodem do Wisły. Na kolumnach, po bokach głównego wejścia, witają nas patroni świątyni - św. Piotr i Paweł.
Na dziedzińcu nie zabrakło krytej gontem studni. Ma ona 40 m głębokości i sięga aż do poziomu Wisły.
Na dworze Bolesława Chrobrego żyło dwóch przyjaciół: Jaśko Toporczyk i Staszek Nałęcz. Pewnego dnia Jaśko (on z tych dwóch był bardziej wybuchowy) podczas zwady zabił przyjaciela. Sam zgłosił się przed sąd i poprosił o wymierzenie kary. Ówczesny opat tyniecki, który była w składzie sądu wymyślił, by Jaśko kopał studnię w skale, na której budowany był klasztor. Reszta sędziów przystała na to. Kara była ciężka: Jaśko mozolnie kruszył kamienie i w ten sposób powiększał otwór studni. Raz ukazał mu się Staszek nieboszczyk i nakazał, by ten po rozbiciu białego kamienia od razy wskakiwał do szali, którymi skały transportowane są do góry. Jaśko tak uczynił, po rozbiciu owego kamienia trysnęła woda
Na dziedzińcu widać też fragmenty starych murów z pozostałościami pieca i komina.
Wnętrze kościoła jest bardzo interesujące. Wzrok przykuwa złoto-czarna ambona w kształcie łodzi.
Ołtarz główny poświęcony jest Świętej Trójcy i apostołom: św. Piotrowi i Pawłowi. Wszystkie obrazy i rzeźby w kościele mają w sobie pewne ciekawostki, które warto tu poodkrywać (tabliczki z opisami są w tym bardzo pomocne). Na przykład nad ołtarzem znajdują się krzyż i miecz, czyli narzędzia śmierci tych dwóch apostołów.
Drewniane ławki w prezbiterium przedstawiają sceny z życia św. Benedykta.
Nawy boczne to tak na prawdę kaplice połączone półkolistymi arkadami. Kaplic jest sześć: trzy po jednej i trzy po drugiej stronie. W jednej z nich odnajdziemy m. in. św. Benedykta, w innej jego siostrę Scholastykę.
Z murów opactwa roztacza się piękna panorama na przełom Wisły i okoliczne, wapienne wzgórza.
Z wałów wiślanych widać kościół Kamedułów na Bielanach. Wygląda zachęcająca. Może zboczymy do niego podczas innej podróży :)
Miałem okazję być w tym kościele. Warto zaglądnąć jeśli jest się w pobliżu Krakowa.
OdpowiedzUsuń