Po skałkach rzędkowickich i Podlesicach byliśmy zakochani w Jurze, więc po szybkim rzucie oka na mapę wybraliśmy kolejne miejsce, gdzie czaiło się sporo szlaków i ostańców, czyli Niegową, jej okolice i strażnicę Lutowiec. W dalszej części posta nasza relacja z jurajskich szlaków i zdjęcia.
Z centrum Niegowej wyruszyliśmy żółtym szlakiem. Nie zamierzaliśmy jednak dojść do Bobolic, tylko odbić na niebieski: Jurajskich Warowni. Z początku szlak był uroczą leśną drogą - idealną na spacer, jeszcze lepszą na przebieżkę :).
Później szlak okazał się dosyć zarośnięty i, co budziło lekki niepokój, co rusz było widać, że często buszują tu dziki. Niektóre miejsca były świeżo poryte, ale cóż robić - jakby to powiedzieli nasi znajomi biegacze - napieraliśmy dalej ;) nie było jak zawrócić. Las był na tyle gęsty, że wyraźnie wapienne ostańce zauważyliśmy dopiero na Wielkiej Górze.
Natrafiamy także na wejście do jaskini. Las w tej okolicy nazywa się Lasem Starka (kto ogląda Grę o Tron może mieć skojarzenia ;)
Po szybkiej przekąsce wyruszyliśmy do Łutowca, gdzie znajduje się strażnica Lutowiec, a w zasadzie to co z niej zostało ;).
Myśleliśmy, że największą atrakcją wycieczki będzie właśnie strażnica w Lutowcu. Jednak po drodze natrafiamy na niespodziankę - skałki lutowieckie. Ze szlaku wyglądały bardzo zachęcająco, więc nie można było przejść koło nich obojętnie ;).
Na szczycie skałek.
Myśleliśmy, że największą atrakcją wycieczki będzie właśnie strażnica w Lutowcu. Jednak po drodze natrafiamy na niespodziankę - skałki lutowieckie. Ze szlaku wyglądały bardzo zachęcająco, więc nie można było przejść koło nich obojętnie ;).
Na szczycie skałek.
Ze skałek rozpościera się widok na zamki w Bobolicach i Mirowie.
Schodzimy ze skałek i idziemy w stronę strażnicy. Strażnica w Łutowcu wznosi się na wysokiej 20 metrowej, samotnej wapiennej skale. Dziś po warowni mało co zostało. Trzeba się dobrze przyjrzeć, by między skałami dostrzec resztki murów.
Z Lutowca planowaliśmy wracać czerwonym szlakiem przez Bukowiec, ale ze względu na Szkraba i buszująca w okolicy burzę skracamy trasę i z Lutowca obieramy czarny szlak rowerowy przez Moczydło, a potem czerwony do Niegowej. Czerwony szlak biegnie na tym odcinku asfaltem, na szczęście bardzo mało ruchliwym i wśród pól, więc szło się przyjemnie. Nad okolicą góruje tutaj 63 - metrowa przekaźnikowa wieża telewizyjna, z lat 60-tych.
Trasę kończymy schodząc koło kościoła św. Mikołaja BW, ponoć najstarszego
w okolicy. Co ciekawe na podwórzu plebanii, w studni znajduje się wejście do jaskini "Na Plebanii".
Inna ciekawostką kościoła w Niegowej są żelazne drzwi. Jak wieść niesie były one kiedyś wejściem do baszty na zamku w Mirowie. Najprawdopodobniej w XIX w. któryś z gospodarzy parafii ocalił je z niszczejącego szybko zamku i umieścił je jako wejście na chór.
Wycieczka może nie była aż tak obfita w atrakcje, jak okolice Podlesic i Rzędkowic, ale i tak wróciliśmy bardzo zadowoleni. Jura daje radę :).
Witam :) W Jurze jeszcze nie byłam ale widoki piękne i wierzę, że wspomnienia z wyprawy pozostaną z Wami na długo.
OdpowiedzUsuńMoże i ja kiedyś zreflektuję - chciałabym zobaczyć ze skałek zamki w Bobolicach i Mirowie.
Widok zdjęcia z uroczą, leśną ścieżką sprawia, że... zaczynam przebierać nogami :)
Pozdrawiam Waszą trójkę serdecznie i zapraszam Was do zabawy:
http://biegowaja125.blogspot.com/2014/11/liebster-award-bawie-sie-i-podaje-dalej.html#more
Pozdrawiam, Małgosia :)