W poprzedniej części zabraliśmy Was na spacer po wyspie Piasek i po starówce. Tym razem zapraszamy za Czarną Bramę: do pięknego kościoła i pod ziemię, gdzie Kłodzko odkrywa swoje najciekawsze tajemnice. Zabierzemy też Was na poszukiwanie widoku na twierdzę. Wszystko to w dalszej części posta.
Przechodzimy przez Czarną Bramę. Mijamy figurę Jana Nepomucena i docieramy do kolegium jezuickiego i do bram kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Kościół z zewnątrz wygląda na monumentalny. Mieliśmy problem, by go w kadrze zmieścić :). W całości najlepiej go dopiero widać z okolic wejścia do Twierdzy Kłodzkiej. Co ciekawe - mogło by się zdawać, że te mury są potężne i dość surowe, a tu czai się w nich mnóstwo zdobień. Z każdego zaułka spogląda na nas jakaś postać.
Wnętrze po prostu zapiera dech w piersiach. Jest tu widno, dostojnie i czuje się pewien porządek. W ołtarzu głównym znajduję się figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem.
Okazuje się, że wiele rzeczy w kościele wyszło spod ręki Michała Klahra. Tego samego, o którym wspominaliśmy w relacji z Lądka Zdroju. Wykonał on m. in. ambonę, konfesjonały, ołtarz wniebowzięcia oraz wiele pojedynczych rzeźb - np. figurę św. Floriana i Michała Archanioła.
W rzeźbach w tym kościele podobało nam się, że są piękne, monumentalne, ale też hmmm łatwo zgadnąć, kogo przedstawiają.
W kaplicy św. Jakuba znajdują się ciekawe stare malowidła ścienne. Interesującą historię ma stojąca tam figura Matki Boskiej z czyżykiem. Podczas jej renowacji usunięto kolejne warstwy farby, którymi była pokryta. Postanowiono ich z powrotem nie nanosić, bo dopiero po zdjęciu wszystkich tych warstw farb i dekoracji odkryło się prawdziwe piękno, wartość i wiek tej figury.
Kratą osłonięta jest późnogotycka chrzcielnica - również jeden z bardzo starych zabytków w kościele. Obok niej ciekawa długa seria konfesjonałów.
Jednym z bardziej interesujących miejsc tutaj jest mała kaplica z Ogrójcem. Na czterech jej ścianach widzimy kolejne elementy sceny biblijnej jako freski, albo rzeźby. Wszystko z dawniejszych czasów. Renowacja chyba wciąż trwa.
Przy całym pięknym wnętrzu dość komicznie wygląda wyjście z zakrystii - tak nieco jak w teatrze :)
Annika: Za kościołem znajduje się jedno z ładniejszych wejść jakie widziałam do "miejsca gdzie król chodził piechotą". Nie można było nie pstryknąć zdjęcia ;)
My jednak wybieramy inne wejście: wejście do podziemnego miasta. Wystarczy pokonać parę schodów, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Słyszymy jeszcze gwar miasta, ale nie jest to już miasto, którego uliczkami jeszcze przed chwilą chodziliśmy. Zeszliśmy w podziemne korytarze kłodzkiej starówki. Przenosimy się w klimaty dawnego Kłodzka.
Przechodzimy przez Czarną Bramę. Mijamy figurę Jana Nepomucena i docieramy do kolegium jezuickiego i do bram kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Kościół z zewnątrz wygląda na monumentalny. Mieliśmy problem, by go w kadrze zmieścić :). W całości najlepiej go dopiero widać z okolic wejścia do Twierdzy Kłodzkiej. Co ciekawe - mogło by się zdawać, że te mury są potężne i dość surowe, a tu czai się w nich mnóstwo zdobień. Z każdego zaułka spogląda na nas jakaś postać.
Wnętrze po prostu zapiera dech w piersiach. Jest tu widno, dostojnie i czuje się pewien porządek. W ołtarzu głównym znajduję się figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem.
Okazuje się, że wiele rzeczy w kościele wyszło spod ręki Michała Klahra. Tego samego, o którym wspominaliśmy w relacji z Lądka Zdroju. Wykonał on m. in. ambonę, konfesjonały, ołtarz wniebowzięcia oraz wiele pojedynczych rzeźb - np. figurę św. Floriana i Michała Archanioła.
W rzeźbach w tym kościele podobało nam się, że są piękne, monumentalne, ale też hmmm łatwo zgadnąć, kogo przedstawiają.
W kaplicy św. Jakuba znajdują się ciekawe stare malowidła ścienne. Interesującą historię ma stojąca tam figura Matki Boskiej z czyżykiem. Podczas jej renowacji usunięto kolejne warstwy farby, którymi była pokryta. Postanowiono ich z powrotem nie nanosić, bo dopiero po zdjęciu wszystkich tych warstw farb i dekoracji odkryło się prawdziwe piękno, wartość i wiek tej figury.
Kratą osłonięta jest późnogotycka chrzcielnica - również jeden z bardzo starych zabytków w kościele. Obok niej ciekawa długa seria konfesjonałów.
Jednym z bardziej interesujących miejsc tutaj jest mała kaplica z Ogrójcem. Na czterech jej ścianach widzimy kolejne elementy sceny biblijnej jako freski, albo rzeźby. Wszystko z dawniejszych czasów. Renowacja chyba wciąż trwa.
Przy całym pięknym wnętrzu dość komicznie wygląda wyjście z zakrystii - tak nieco jak w teatrze :)
Annika: Za kościołem znajduje się jedno z ładniejszych wejść jakie widziałam do "miejsca gdzie król chodził piechotą". Nie można było nie pstryknąć zdjęcia ;)
My jednak wybieramy inne wejście: wejście do podziemnego miasta. Wystarczy pokonać parę schodów, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Słyszymy jeszcze gwar miasta, ale nie jest to już miasto, którego uliczkami jeszcze przed chwilą chodziliśmy. Zeszliśmy w podziemne korytarze kłodzkiej starówki. Przenosimy się w klimaty dawnego Kłodzka.
Pierwsze pomieszczenia poświęcone jest katom. Są tu repliki narzędzi tortur, kajdany i dyby. Słychać odgłosy skazańców. Dobrze, że Szkrab usnął, więc nie robi to na nim żadnego wrażenia. Jeśli Wasz Szkrab nie śpi odradzamy spacer podziemną trasą turystyczną. Może nie być mu przyjemnie.
Natrafiamy także na skład amunicji i halabardy. Podziemia to przecież bardzo dobre schronienie, gdy na górze toczą się walki.
Zwabieni zapachem jabłek idziemy dalej. Heh...nosy nasze się nie myliły. Za kratami siedzi sobie Pan i Pani w strojach z epoki - w końcu w kanałach toczyło się normalne życie. Przed parą najprawdziwsze w świecie czerwone jabłuszka ;)
Część poświęcona dżumie zaskakuje nas animacją szczurów na posadzce, reagujących na nasz ruch.
Trzeba uważnie się rozglądać. Gdzieś z góry zwisa ręka z drewnianym wiadrem. Pod nogami natomiast spokojnie leżą sobie kości - takie z kościotrupa.
W
1622 roku Kłodzko zostało zaatakowane przez wojska (20.000 sztuk człowieka) cesarza Ferdynda I. Ludzie pochowali się w podziemiach i mimo niedogodności pomagali sobie nawzajem.
Wszyscy, poza pewnym piekarzem - Ernestem. Wyczuł on w wojnie możliwość wzbogacenia się i żądał wysokiej zapłaty od głodujących za swoje wypieki. Był również pewien kupiec - Honza. Pozwalał on pić
ludziom
ze swojej studni i jeść za darmo swój chleb.
Gdy wojska cesarza odeszły, w Kłodzku dalej panował głód. Pewna kobieta z dziećmi prosiła raz Ernesta o
kawałek
chleba, ale ten odmówił. Jedno z jej dzieci zjadło kawałek ciasta. Za karę pomocnik
piekarza wyrzucił matkę z dziećmi na bruk. Ludzie postanowili zamurować piekarza w jego piekarni w podziemiach. Od tego czasu w swojej chciwości mógł piec chleb tylko dla siebie. Na zawsze.
W kanałach toczyły się też sprawunki finansowe. Stąd jedna komnata przypomina taki gabinet kupca, czy bankiera.
W sali poświęconej produkcji piwa Annika dosiadła się do biesiadników przy stole,a co!;) Kat też człowiek, musi z kimś pogadać ;)
Szkrab budzi się pod koniec spaceru, więc przyspieszamy kroku i wychodzimy "na wierzch";) Podziemna trasa wyprowadziły nas u podnóża Twierdzy Kłodzkiej.
Zaglądamy tylko na dziedziniec. Z Małą nie ma sensu zwiedzać twierdzy. Tu jest wyraźne info. że część podziemną mogą zwiedzać dzieci powyżej 5 roku życia.
Za to wyruszamy na poszukiwanie miejsca, skąd fajnie będzie widać całą twierdzę. Te poszukiwania odkrywają przed nami m. in. okopy twierdzy.
Niestety widoku dłuuuuuugo nie ma. Heh... trafiamy na niego przypadkowo w drodze powrotnej do samochodu, tuż przy miejscu, z którego zaczęliśmy poszukiwania owego widoku :)
Jak to my, wracamy na okrętkę. Po drodze miała być synagoga...była tylko tablica informacyjna, że synagoga była.
Jeszcze rzut oka na kanał Młynówki i wracamy do domu. Warto było!
0 komentarze:
Prześlij komentarz