Grzechu pisze:
Dwa lata temu, gdy rodził się Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego niektórzy byli sceptyczni. Tyle biegów w jeden weekend. Wysokie nagrody dla zwycięzców liczne gratisy dla wszystkich. Czy jest to możliwe? Jest! Wczoraj brałem udział w Życiowej Dysze i jestem pod wrażeniem. Więcej w dalszej części posta.
Dwa lata temu, gdy rodził się Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego niektórzy byli sceptyczni. Tyle biegów w jeden weekend. Wysokie nagrody dla zwycięzców liczne gratisy dla wszystkich. Czy jest to możliwe? Jest! Wczoraj brałem udział w Życiowej Dysze i jestem pod wrażeniem. Więcej w dalszej części posta.
10 km z atestem PZLA, przy czym meta znajduje się 128 metrów poniżej startu. Trasa marzenie na życiówkę przynajmniej w teorii. Moim zdaniem w praktyce też (choć tym razem mi si nie udało). Rzeczywiście jest z grubsza dół. "Z grubsza", bo nie cały czas. Bywa nawet pod górkę. To "z grubsza w dół" biegnie się nawet fajnie, chociaż na początku można się dać niebezpiecznie ponieść nogom, które same tuptają. No i mnie poniosły a potem na ostatnich kilometrach żałowały.
Ok, wróćmy do tego, że biegnie się fajnie. Co kilometr powiewa wielka różowa flaga Taurona i sygnalizuje, że meta coraz bliżej. W połowie każdego kilometrowego odcinka stoją zorganizowane grupy kibiców. Tych mniej zorganizowanych nie brakuje. Przebiegałem przez Powroźnik, gdzie bywałem kiedyś na wakacjach, a fajnie odwiedza się dawno nie widziane miejsca. Nie było wody na trasie, czy posiłku regeneracyjnego po biegu, ale nie brakowało mi tego. Cieszyłem się że mogłem wystartować w naprawdę ogromnej imprezie zorganizowanej z wielkim rozmachem. Przyjechaliśmy tu razem z Anniką i moimi rodzicami. Miałem więc sprawdzona ekipę osobistych, niezastąpionych kibiców.
Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie pobuszowali nieco po Krynicy i po tutejszych górach. Krynica za każdym razem nas zachwyca - najbardziej swymi uroczymi klombami. Z gór pobyliśmy chwilę na Jaworzynie, która z kolei po raz kolejny pokazała nam przepiękną panoramę.
Tymczasem co u nas... Posta piszemy z pociągu (więc wybaczcie ewentualne wybryki autokorekty.). Jesteśmy właśnie na początku drogi na nasz dłuższy urlop nad jeziorem Como w Lombardii. Ale jak się uda, to cicho tu (na blogu) nie będzie. Na za tydzień naszykowaliśmy ostatnią część relacji z Toskanii i to nie byle jaką :). Będą rowery, gaje oliwne, góry i opuszczone klasztory.
0 komentarze:
Prześlij komentarz