"Nie ma takiego miasta Londyn, jest Lądek, Lądek Zdój...". Każdy kto oglądał Misia zna ten tekst. Nasze zwiedzanie Lądka miało czasem coś z klimatów Barei. Poza tym odnaleźliśmy tu to, co lubimy: ładna starówkę, piękną część zdrojową i kilka niespodzianek. Nie obyło się bez wpadek. O tym w dalszej części posta.
Lądek znajduje się ok. 6 km od Stronia Śląskiego, które obraliśmy za bazę wypadową podczas podróży po Kotlinie Kłodzkiej.
Najpierw uderzyliśmy do centrum Lądka na rynek. Nie duży, nie zatłoczony...taki w sam raz. Z fajnym neorenesansowym ratuszem i kamieniczkami. Kamieniczki przy rynku przykuwają wzrok ciekawymi detalami. Na jednej z nich można dostrzec Madonnę z dzieciątkiem, na drugich np. oko opatrzności, jeszcze inne mają urocze krużganki.
Obok Ratusza stoi figura wotywna Świętej Trójcy. Jak się potem okazało, w tym rejonie to dość częsty element spotykany w okolicach ratusza. Święta Trójca w Lądku wyszła spod ręki Michała Klahra ze sławnej dynastii rzeźbiarzy z Lądka.
Udaliśmy się na poszukiwanie kamiennego mostu ze św. Janem Nepomucenem. Mostek był, a jakże. Tylko Święty gdzieś zdezerterował. Czyżby znudziło mu się już pilnowanie mostu?
Wracając na rynek natknęliśmy się na ruiny kościoła i warzywniak z bardzo fajną witryną. Nie mogliśmy nie pstryknąć zdjęcia ;)
Po zwiedzeniu części miejskiej przyszedł czas na część zdrojową. I tu hiciorem i tym co nas najbardziej zachwyciło jest dom zdrojowy "Wojciech" (nie bez powodu zwany perłą Lądka). Co tu dużo pisać sami spójrzcie.
W środku nie mniej pięknie. Pić wodę w takiej scenerii to sama przyjemność. Zaczerpnęliśmy wody w nasze "blasane dzbanuski" nastawieni na łagodnie mówiąc "specyficzny" smak, a tu zaskoczenie: woda miała orzeźwiający smak, niczym z górskiego źródełka.
Grzechu zrobił zdjęcie posadzki, bo podobno posadzki mają niczego sobie ;)
W Lądku natrafiamy na ślady księżnej Marianny Orańskiej. Jeszcze o niej wspomnimy nie jeden raz w relacjach z tego rejonu. Księżna Marianna była kobietą niezwykłą jak na tamte czasy. Jak wieść gminna niesie nie zaznała szczęścia w małżeństwie, znajdowała je poza nim. Mężowi dla pocieszenia wybudowała domek w Lądku. Dobrze, że nie myśliwski ;) Dziś mieści się w nim kawiarnia. Tuż za nim widać Kaplicę Zdrojową.
W przylegającym do "Wojciecha" parku zdrojowym natrafiamy na urokliwą Aleję Modrzewiową.
Poniżej Alei stoją dwa budynki spięte łącznikiem. Na pierwszy rzut oka nic ciekawego, bo budynki wyglądają jak z dzisiejszych czasów. Tak naprawdę pochodzą z osiemnastego wieku i pamiętają czasy, gdy stacjonował w nich car Aleksander I.
Dalej trafiamy na nadgryziony już zębem czasu "Dom Zdrojowy" i muszlę koncertową.
Trafiamy na pierwszy w Lądku zakład leczniczy "Stary Jerzy". Na skwerze przed budynkiem stoi rzeźba lwa. Lew jest pamiątką po Końskim Zdroju, w którym po drugiej stronie ulicy kąpano zwierzęta w wodzie niewykorzystanej przez ludzi.
Obok "Starego Jerzego" stoi "Nowy Jerzy". "Nowszy model" bardziej nam się spodobał.
Zapuszczając się w dalsze okolice Lądka zawędrowaliśmy do dawnego parku. Kiedyś była sobie kaplica. Kaplica pod wezwaniem św. Jerzego, patrona miasta. Kaplicę obsadzono lipami dającymi cień kuracjuszom. I tak powstał park zdrojowy ;) Dla urozmaicenia krajobrazu, a może jeszcze z innych pobudek, wybudowano tam też wieżę zegarowo - dzwonnicową.
W Lądku jest jeszcze "Staw Biskupi" na potoku Jadwiżanka i "Studnia Biskupia". Kierowała do nich trasa turystyczna. Kierowanie owo jednak trąciło nieco Bareją, albowiem to co zastaliśmy na miejscu okazało się "wątpliwą atrakcją". Staw był stawem rybnym, a studnia...no cóż...Dom Zdrojowy Wojciech jest o niebo ładniejszy.
Co jeszcze było z klimatu Barei, ano dwa lokale gastronomiczne, w których stołowaliśmy. Zapomnieliśmy, że kuracjusze jedzą u siebie na stołówkach, przez co w lokalach ani świeżo ani smacznie nie było.
Podczas pierwszych odwiedzin tutaj polecono nam restaurację Roma, ale jakoś wylądowaliśmy w lokalu o nazwie Kuchnia Polska. Najgorzej tu nie było, ale... Grzechowi zachciało się Placka po węgiersku i to była najmniejsza porcja placka, jaką mu zaserwowano. Annika zjadła smacznego fileta z kurczaka. Tata Grzecha wszamał pstrąga bez rewelacji, Matuli kelnerka zaproponowała kurczaka z rożna - aha pół kurczaka - porcja w sam raz dla drobnej kobieciny :). Na szczęście tu Grzechu wygłodzony plackiem dopomógł. Generalnie w tej restauracji nie było źle. Jak się okaże później było wręcz najlepiej w tamtym regionie chyba, ale jakoś tak czuliśmy się dziwnie owym kurczakiem i całokształtem naciągnięci.
Gehenna zaczęła się przy drugim podejściu, gdy namierzyliśmy ową restaurację Roma. Matula zachciała placków ziemniaczanych z cukrem. Tato powtórzył numer z pstrągiem. Annika i Grzechu poszli prozaicznie - pizza wegetariana. Matuline placki były mega ciemne, jakby odsmażane i jakby przypalone. Tato przy każdym kęsie pstrąga miał coraz bardziej marsową minę. Pizza weszła, jak rodzice byli już dawno po jedzeniu. Jakby to opisać krótko - mrożona pizza z dyskontu smakowałaby lepiej. Ciasto fatalne, warzywa nieświeże, ser co najmniej dziwny i na samej górze koszmarny kleks spieczonego sosu, którym była polana po wierzchu przed włożeniem do piekarnika. Jeszcze nigdy nie dostaliśmy czegoś tak niedobrego. Omijajcie szerokim łukiem.
Na zakończenie jeszcze kilka fotek "po drodze", bo w Lądku po prostu jest ładnie.
Lądek Zdrój wg nas jest jednym z najciekawszych uzdrowisk do odwiedzenia. Poza ciekawą częścią zdrojową mamy tu nie gorszą starówkę, więc jest się gdzie szwendać. W okolicy można wejść na fajne szlaki po pagórkach, opuszczonych kopalniach, zamkach i wioskach. To już czyni z Lądka fajną bazę wypadową. Jeden ze szlaków z wielką chęcią jeszcze opiszemy. Jedyne, co w Lądku odstrasza, to restauracje, ale może wy mieliście / będziecie mieć lepsze doświadczenia.
Tym samym oficjalnie otwieramy cykl postów o Kotlinie Kłodzkiej - regionie, który nas uwiódł klimatem, bogactwem ciekawych miejsc i niespodziankami. Zatem będzie się tu działo :).
Dziękuję za wirtualną wędrówkę... będę tu zaglądać. Do kotliny Kłodzkiej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękne tereny i miasta są w Kotlinie Kłodzkiej. Lubię tam przebywać.
OdpowiedzUsuńhmm..od kilku lat bywam tam co roku - kuzyn w okolicy dostał pracę i mieszka w Lądku. Fakt -miasteczko urokliwe. Pytanie czy widzieliście jedyny kryty most w Polsce, przebiegający nad rzeką i łączący dawny budynek sanatoryjny z zameczkiem? Niestety most jest trochę ukryty ale jest to cudo. Nie zapomnę widoku kiedy pierwszy raz przyjechałam do kuzyna, była noc.. a rano wstałam, otworzyłam okno pijąc kawę - miałam jeden z najpiękniejszych widoków -na most, zameczek, do tego szum rzeki w dole bowiem okazało się, że kuzyn mieszka dokładnie w budynku, z którego wychodzi most :)))
OdpowiedzUsuńDoroto, dałaś nam właśnie powód by tam wrócić :). Jakoś ten most umkną, a rzeczywiście robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńKochana a ja właśnie poznaje Lądek.
OdpowiedzUsuń