13 lut 2013

MIMInO 2013, czyli na azymut w mieście :)

Grzechu trzeci raz spróbował swoich sił na marszu na Orientację. Tym razem budowniczy trasy zaskoczył wszystkich. Latanie z mapą po mieście wydaje się być łatwym zadaniem. Jak to utrudnić?
Można na przykład nie dać mapy, a dać namiary na azymut :). Szczegóły i wrażenia w dalszej części posta.




Ponieważ zbiera nam się materiałów, w tym tygodniu mały bonus i postanowiłem podzielić się wspomnieniami z MIMInO, czyli bardzo zaskakującego miejskiego marszu na orientację. To było półtora tygodnia temu. Chłodna, deszczowa pogoda w samym środku zimy okazała się doskonałym zabójcą mojej mapy. Dlatego poniżej prezentuję wersję nienaruszoną, którą mam dzięki Szymonowi - budowniczemu trasy.


Jak widzicie ilość mapy w mapie skromna, za to mamy nieco kodów, cyferek itp, czyli zabawa będzie na całego. Po lewej u góry mamy 16 par liczb. W każdej parze pierwsza liczba, to ilość metrów. Druga - to azymut. Weźmy pierwszą parę: 355 95. Ustawiamy na kompasie azymut na 95 stopni i suniemy w tą stronę 355 metrów, czyli ok 236 parokroków (parokrok to dwa kroki). Proste? Proste! Chyba, że na drodze stoi całe stado budynków.

Jeszcze o ustawieniu kompasu. Tak w uproszczeniu bez straszenia deklinacjami itp: przekręcamy tarczę tak, by kompas był ustawiony na 95 %, obracamy się tak, by igła pokryła się z północą na tarczy i dajemy w tym kierunku, który teraz wskazuje kompas.

 

Ok, jak jeszcze nie jesteście zmęczeni samym czytaniem - brniemy dalej :). Więc mamy 16 takich par liczb i te 16 par wytycza nam całą trasę, jaką mamy przejść. Gdzieś po drodze spotkamy 11 miejsc, które wskazują nam fragmenty satelitarne na mapie. Jak znajdziemy takie miejsce, to na kartę spisujemy kod budynku.

Poza tymi 11 miejscami możemy jeszcze znaleźć 6 budynków o określonych wskazanych kodach. Kod to pierwsza litera nazwy ulicy i nr budynku, czyli przykładowe P16, to Aleja Pokoju 16. Jak spotkamy na trasie taki budynek, to szukamy w jego okolicy lampionu i spisujemy kod z lampionu.

Był jeszcze bonus - z kodów na lampionach można było utworzyć hasło, tylko trzeba je było najpierw znaleźć :).

 Ufff tyle formalności, a teraz jak to wyglądało w praktyce. Z pierwszą parą liczb poradziłem sobie łatwo i w ten sposób znalazłem się w miejscu, gdzie dwie inne osoby próbowały rozkminić fragmenty zdjęć satelitarnych. W ten sposób zaczęliśmy działać razem. Drogą eliminacji dobrze typujemy fragment i lecimy dalej. Po drodze mijamy blok na Łukasińskiego 76, czyli budynek o jednym z podanych kodów (Ł76) i na śmietnikach znajdujemy lampion z kodem. W tym momencie załapaliśmy o co chodzi w tej zabawie :)

Dalej idzie średnio - nieco błądzimy, aż trafiamy na bardzo charakterystyczny fragment i tam znajdujemy kolejny punkt. Po drodze mijamy się z kolejną dwójką, która też działała razem. Widać współpraca była tu bardziej wskazana niż jakaś ostra rywalizacja - i dobrze, bo o dobrą zabawę tu chodzi. Znajdujemy jeszcze jeden budynek o podanym kodzie i jeden fragment satelity.

Moja mapa już nic nie pokazuje (mimo, że miałem foliową koszulkę), więc spoglądam czasami na mapy innych. Kończy nam się czas, więc lecimy na pewniaki nie patrząc już na azymuty. W ten sposób zbieramy jeszcze dwa punkty.


Na mecie zjawiamy się ledwie z połową znalezionych punktów, ale i tak wszyscy jesteśmy zadowoleni. Może nie było łatwo, ale za to było bardzo ciekawie. Udało mi się wbić na trzecie miejsce w kategorii TO, co też cieszy.

Imprezy z mapą kręcą coraz bardziej, pewnie nie raz jeszcze tu o tym będzie, ale w poniedziałek wracamy do podróży, a konkretnie fajnych górskich szlaków nieco za miedzą :).  

0 komentarze:

Prześlij komentarz