Miasto
wygląda fantastycznie. Jest tu tzw. downtown, dzielnica chińska,
indyjska, arabska - full serwis. Do tego dołóżmy ogród botaniczny, ogród
chiński, japoński (i bynajmniej nie są to maciupeńkie przydomowe
ogródeczki, a fajne parki tematyczne)
A na samym dole: Mokrzy, że ho ho.
Tego dnia poza
krótkim zwiedzaniem zrobiłem pierwsze większe zakupy - w marketach ceny
jedzenia mniej więcej, jak w Polsce, czasem trochę drożej (Sami żarełka
raczej nie produkują, dużo sprowadzane z Malezji i Chin). Za to w
knajpkach śmiesznie tanio. Ceny elektroniki jak te bardziej okazyjne na
allegro, ciuchy tak tanie, że tylko brać :)
Zdjęcia:
Lekka kolejka miejska (takie metro co sunie u góry).
Pierwszej niedzieli tamże korzystając z okazji, że jeszcze nie jest tragicznie upalnie i nie pada, spacerem poszedłem do kościoła. No nieco to trwało, a upalnie zrobiło się szybko, więc od razu po drodze sprawdzałem jakie autobusy mam na drogę powrotną. Po drodze, z krzaków wyszła sobie jaszczurka, ot taka rozmiarów tych większych (cóś jak pies), ale jak tylko zrobiłem ruch, to uciekła.
Po południu pojechaliśmy z całą grupą taksówkami (które w Singapurze, jak jadą pełne, to wychodzą taniej niż transport publiczny) do Sim Lim Square - chyba 7 pięter z laptopami, aparatami fotograficznymi, kamerami i inną elektroniką. Popatrzeliśmy na ceny - bez targowania są na poziomie Allegro, niektóre rzeczy wielokrotnie droższe niż w Polsce, ale jak się człowiek zacznie targować, to już jest ciekawiej :).
Następnie pojechaliśmy do Lucky Plaza - podobnego domu handlowego, ale tu dochodzą jeszcze ubrania, agencje pośrednictwa pracy itp. Obejrzeliśmy sklepiki w Lucky P. aż znaleźliśmy schody na dach :). Tym sposobem znaleźliśmy się na szczycie 8-piętrowego domu handlowego i ku naszemu zdziwieniu okazało się, że z owego dachu wyrasta jeszcze 22-piętrowy blok mieszkalny, a sam dach jest parkingiem dla jego mieszkańców. Ciekawy tylko jestem, jak samochody dostają się na 8 piętro, jakoś nie wierzę, by wjeżdżały 8 pięter w górę dookoła budynku. Widok z tego miejsca, to ta panoramka na początku wpisu.
Zdjęcia:
W środku Lucky Plaza (Osiem pięter a na każdym dokładnie to samo. No prawie, ale nawet taki gadżeciarz jak ja, już na trzecim ma dość):
Orchad Road nad Lucky Plaza (zdj. Bartek):
Z innych wypadów: Downtown i Marina Bay:
Grzechu w roku 2012 pisze: jak opuszczałem Singapur w kwietniu 2007 r. wydawało mi się, że to moje pożegnanie z tym krajem. Wcale nie dlatego, że mi się tu nie podobało, tylko dlatego, że przez ponad 2 miesiące chyba zobaczyłem tu wszystko, a jeszcze wiele jest na świecie do obejrzenia.
Teraz jak czasem oglądam centrum Singapuru dziś, to widzę, że to miasto tak się pozmieniało! Wybudowali Singapore Flyer, Marina Bay Sands i wiele innych tak charakterystycznych nowych rzeczy. Aż czasami mam ochotę tu wrócić i spróbować poodnajdywać te moje miejsca i popodziwiać te nowe.
Rzutem na taśmę:
W Singapurze są deszcze tropikalne. Niby codziennie około południa, a zawsze niespodziewane. Ktoś nam powiedział, że jak tylko słyszy się szum, trzeba uciekać, bo ani się obejrzysz, a będziesz mokry. Raz nie posłuchaliśmy. Raz wystarczył.
heja
OdpowiedzUsuńno widac ciekawe widoki w tym "dzikim" kraju :D uważajcie tylko na "tubylców" :]
pzd dla Agnieszek, Bartka i reszty ekipy
p.s.
a moge liczyc na postcard zeby poczuc bliskosc palm? :>