3 mar 2007

Uczelnia i jej okolice, bo w końcu przyjechałem tu na studia...


Spowiedź będzie, ale bez bicia się w piersi, za to szczerze. Singapur okiem studenta międzynarodowego to raj. Zajęcia - jak program na Discovery (ale były i nawet coś z nich pamiętam), akademik to hotel, basen pod nosem, siłownia też. Na uczelni kilka stołówek ze smacznym, tanim i bardzo różnorodnym żarciem.




No to po kolei. W Finlandii okazało się, że mamy status regularnych studentów studiów dziennych (a nie jakichś tam studentów z wymiany międzynarodowej) i jako tacy możemy na przykład wyjeżdżać na stypendia zagraniczne. Były wolne miejsca na program flex-07 w Singapurze. Finowie dawali kasę na przelot (udało nam się wtedy wykombinować bilety w znośnej cenie na kartę ISIC dzięki jednemu czeskiemu biuru podróży, które już nie działa). Na miejscu spędzamy ok 9 tygodni, z czego przez 2 mamy intensywne studia (ok, to intensywne powinno być w dużym cudzysłowie, ale na pewno były ciekawe). Resztę czasu poświęcamy na realizację projektu dla fińskiego kooperanta, a jak ten będzie z nas zadowolony (a nasz był ;)), to zasponsoruje jeszcze zwrot części wydatków na noclegi, taksówki, doładowania telefonu, karty na metro.

Uczelnia znajdowała się po drugiej stronie drogi ekspresowej, ale dzięki Bogu był mostek, więc nie trzeba było narażać życia na wielopasmówce. Politechnika składała się z:(w kolejności zależnej od ilości spędzonego czasu) basenu i siłowni, stołówek z pysznym tanim żarciem i internetem (darmowym), zarąbistej biblioteki (a w niej fajny cocktail bar), budynków dydaktycznych i budynków administracji. W biurze dla studentów międzynarodowych urzędowały przemiłe Meo i Rose, które obdarowały nas kartami telefonicznymi i czerwonymi koszulkami (jak ktoś znalazł czerwoną Singapurską koszulkę na szczycie Rysów, proszę o kontakt. Została mi się tam).

Wieczorem można było poszaleć na bieżni na uczelni, lub mniejszej pod akademikiem. Dlatego wieczorem, bo w dzień człek się intensywnie wypacał i bez biegania.

Uczelnia
Uczelnia

Uczelnia

Basen, w tle bieżnia

To rzeczona droga ekspresowa

Uczelnia nocą

Zajęcia mieliśmy z produkcji półprzewodników oraz z programowania urządzeń. Nie były nudne, jak widać :). Poniżej te pierwsze w tzw czystym pokoju i żółtym pokoju. Podczas drugich zajęć składaliśmy, lutowaliśmy i programowaliśmy zamek na kod. Wyobraźcie sobie minę celników na lotnisku, gdy u kumpla znaleźli w plecaku urządzonko z klawiaturą numeryczną i
masą kabli. Bezcenna. Ech a mnie rewidowali tylko z bułek zawiniętych w folię aluminiową.





1 komentarze:

  1. Takie studia w Singapurze to byłoby moje spełnienie marzeń. Świetna sprawa mam nadzieję, że zostaniesz tam na dłużej. Ja w tym roku będę zdawać maturę i chce się dostać na jakieś fajne przyszłościowe studia. Powodzenia w dalszej pracy i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń