7 maj 2017

V Europejski Rajd Rodzinny - strzelamy gole, rozbrajamy bomby i dobrze się bawimy

To nasz drugi start w Europejskim Rajdzie Rodzinnym. Rok temu bardzo nam się podobało. Impreza była dla nas dobrą okazją do wystartowania w trójkę ze Szkrabem. Dorzućmy do tego perfekcyjną organizację i już wiemy dlaczego i w tym roku chcieliśmy wystartować. A jak było - przeczytacie w dalszej części posta. Tam też mapa, zadania i zdjęcia.



Co roku na początku maja w Dąbrowie Górniczej odbywa się Festiwal Dębowy Maj. W tym czasie w okolicach jeziora Pogoria III i w parku Zielona odbywa się wiele ciekawych imprez dla ciała i ducha. Jedną z nich jest Europejski Rajd Rodzinny - bardzo ciekawa impreza z mapą skierowana dla rodzin z dziećmi. Drużyny muszą odwiedzić punkty na mapie. Dorośli poruszają się na nogach, dzieci do lat 10 na czymkolwiek. A że nasza latorośl ostatnio pokochała pedałowanie na rowerze, to wybór środka transportu dla niej był oczywisty. Pogoda zapowiadała się słoneczna, ale wietrzna, więc Szkraba ubraliśmy dość ciepło, co się opłaciło.


Rzućmy okiem na mapę. Punkty kontrolne to te gwiazdki. Jest ich 12. Na każdym punkcie czeka nas jakieś zadanie i jakieś pytanie - najczęściej z tematów związanych z Europą i Unią Europejską. W klasyfikacji końcowej nie liczy się czas dotarcia do mety, a punkty za zadania i pytania. Strzałka wskazuje start i metę.


Postanowiliśmy pójść przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Dwa punkty przy starcie na razie pominęliśmy, bo zaczęły się przy nich robić kolejki.

Pierwszym zadaniem było strzelanie goli do maluśkich brameczek. Myk w tym, że przed oddaniem strzału, trzeba było się okręcić 10 razy dookoła piłki. Tu nawet Szkrab strzelał pozakonkursowo gola i to z sukcesem :).



Pytania w tym miejscu dotyczyły bajek, więc nieco kwiczeliśmy, bo w domu u nas leci ich po prostu mało, ale co trzy głowy, to nie jedna i co nieco udało się zgadnąć.

Kolejne zadanie polegało na napełnieniu wodą wiadra. W tym celu trzeba było wykonać kilka kursów z mniejszymi pojemnikami do wody i z portotem.


Następnie trzeba było obok każdego loga napisać kraj, z którego logo to pochodzi. Jak ktoś myśli, że to takie łatwe, to niech sam spróbuje :)


Kolejne zadanie było okazją do przejechania się na takim oto cudeńku. Jedno (Grzechu) musiało pedałować, drugie (Annika) trzymało szklankę z wodą i miało tejże wody nie uronić. Trzecie (Szkrab) miało pchać cały pojazd. No dobra to jeszcze nie ten czas dla Szkraba (lat 4), by pchać pojazd rodziców, więc zrezygnowaliśmy tej opcji. Za to mieliśmy najlepszego kibica pod słońcem.


Kolejne zadanie polegało na odnajdywaniu różnic pomiędzy rysunkami. Tu Szkrab jest ekspertem nie do pokonania. Mieliśmy też do rozwiązania rebus.

Kolejnym zadaniem było przewiezienie na taczce jednego członka ekipy przez drugiego po pofalowanym jak nie wiem co terenie. W taczce jechał Szkrab, a pchał Grzechu. Gdy się okazało, że mamy 0 punktów, bo to zadanie na czas, to jeszcze Annika załapała się na przejażdżkę. (Z Anniką Grzechu nie musiał obchodzić się jak z jajeczkiem, więc taczka jechała szybciej). 

Nieco dalej najstarsze (u nas to ryzykowny temat, ale wybraliśmy Grzecha) miało mieć zawiązane oczy i zgadywać jakimi owocami karmi go najmłodsze. 

W parku Zielona czekała na nas ścianka wspinaczkowa. Rok temu szalała na niej Annika, to tym razem wybór padł na Grzecha. Szkrab za ten czas obadał dokładnie ściankę wspinaczkową w wersji mini znajdującą się nieopodal.


Chwilę później stała przed nami bomba i co gorsza - tykała. Naszym zadaniem było jej rozbrojenie poprzez wbijanie szyfrów, odłączanie kabelków, naciskanie guziczków. Za pomoc mieliśmy arkusz z pytaniami maści wszelakiej. Odpowiedzi układały się w potrzebne kody. Zadanie okazało się bardzo inspirujące dla Szkraba, który nam teraz takie bomby do rozbrojenia buduje w domu. Na szczęście z klocków.


Nieco dalej trzeba było przeprowadzić po drucianej ścieżce metalowe oczko tak, by oczko jak najmniej się zwarło z drutem.


Z parku Zielona wracaliśmy uroczą ścieżką z powrotem nad zbiornik Pogoria III. Dookoła sporo czosnku niedźwiedziego, więc zielono nam na całego.


W okolicy miejsca startu wieszaliśmy sylaby na sznurku tak, by utworzyły nazwę szkoły językowej Helemele. Było też łatwe pytanie z angielskiego.

Pod koniec czekała nas istna walka. Zadanie polegało na dopłynięciu rowerkiem wodnym do boi i spowrotem. Dopłynięcie poszło nam jako tako, za to powrót graniczył nieco z cudem, bo jak tylko zaczęliśmy zawracać i rowerek ustawił się w poprzek fal, to totalnie stracił sterowność. Na szczęście czasem bokiem, czasem tyłem jakoś ujarzmiliśmy tą bestię i dobiliśmy do brzegu, gdzie cierpliwie czekał na nas Szkrab.


Ostatnie zadanie polegało na wykonaniu rzutów wolnych do kosza.

Na mecie czekała na nas kiełbacha z rożna, ciepła herbata i kawa i przede wszystkim inne ekipy, z którymi można było wymienić wrażenia.

Po raz kolejny wróciliśmy bardzo zadowoleni. Europejski Bieg Rodzinny to na serio bardzo dobrze zorganizowana impreza o ciekawej formule, z zadaniami dla całej rodziny. Jest jeszcze jeden ogromny plus dodatni. To wszystko otrzymuje się (dzięki sponsorom) za friko.

0 komentarze:

Prześlij komentarz