27 lip 2015

V Bieg Kamienny w Koszwicach - relacja i galeria

Dookoła las, ptaków śpiew i nasze tuptanie. W takich okolicznościach przyrody aż chce się biec. Po biegu poczujesz się jakbyś przyjechał do rodziny, bo zrobią wszystko, byś czuł się tu dobrze. Tak to tylko w Karczmie w Koszwicach, gdzie wystratowaliśmy w V Biegu Kamiennym. W dalszej części posta relacja i zdjęcia.





Remonty w domu nieco uśpiły naszą czujność i jakoś tak się zdarzyło, że zapisaliśmy się rzutem na taśmę, kiedy jeszcze były 3 wolne miejsca, ale uff - udało się :).

Jak wyjeżdżaliśmy z Częstochowy, to dookoła szalały nawałnice, ale udało nam się wstrzelić w jakiś korytarz pogodowy i prawie o suchych kołach dotrzeć na miejsce. Strażacy już kończyli usuwanie powalonych drzew na drodze. Tu ulewa przeszła przed nami.

Przy odbiorze numerów startowych nie musimy nawet się przedstawiać, tu sława nas wyprzedza :). Miło nam, że Organizatorzy pamiętali naszego bloga i relacje z poprzednich imprez.

Podium i unikatowe statuetki już czekają

Chwila rozgrzewki, zostawiamy rodziców Grzecha ze Szkrabem (który to już poczuł się jak w raju widzą rewelacyjny plac zabaw) i idziemy na start.

Frajda dla najmłodszych
10 kilometrowa trasa wiedzie po okolicznych lasach. Jak wiecie z naszych innych relacji z okolicy (np. tu, tu i tu), tutejsze lasy po prostu są piękne i bieganie po nich to uczta dla oczu, uszu i pewnie płuc :). Trasa, jak na cross przystało, nie jest łatwa. My w tym roku biegniemy sobie razem, a Annika wykręca tu życiówkę - czyli nawet na takiej trasie można :)

Trasa ma sporo uroku.
Ostatnia prosta

Po biegu na każdego czeka kiełbacha, buła i przepyszna bułka słodka. Kiełbachy trzeba sobie samemu upichcić nad ogniskiem, więc rozpoczyna się wielki biegowy piknik. Organizatorzy pomyśleli też o osobach towarzyszących, które mogły dokupić sobie taki posiłek. Fajne posunięcie, bo sporo osób przyjechało tu z rodzinami. Pod dostatkiem było też napoju bogów, czyli tutejszej mrożonej herbaty malinowej z cynamonem. Amatorzy bardziej złocistego napoju bogów też mogli takowy nabyć za piątaka. Tu wiedzą, jak nakarmić i napoić :).

Wiedzą, jak nakarmić i napoić, bo bazą imprezy jest 113 letnia karczma prowadzona przez bardzo pozytywnie zakręconą rodzinę. Karczma została uznana za najlepszy lokal w powiecie.

Po pikniku odbyła się dekoracja zwycięzców. Tu obowiązują oryginale kategorie (panny, żony, babcie, kawalerowie, mężowie, dziadkowie). Po dekoracji odbyło się losowanie nagród i organizatorzy zadbali, by nikt z pustymi rękami nie wrócił. Jest to impreza organizowana z sercem w miejscu, do którego chce się wracać.

Tradycyjnie wśród nagród było też coś zielonego :)
Mini Galeria Matuli: tutaj
 

3 komentarze:

  1. Jak widać fajna impreza, relacja, no i życióweczka - to cieszy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za pochlebne recenzje i do zobaczenia na imprezach i ścieżkach biegowych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki i do zobaczenia, bo my do Was jeszcze wrócimy :P

    OdpowiedzUsuń