19 maj 2014

Działoszyńska Dziesiątka - relacja i zdjęcia

Trochę miasta, trochę lasu. Nieco słońca, szczypta cienia. Kilka podbiegów, tyle samo zbiegów i najważniejsze:dużo serca. Tak w krótkich słowach można opisać Działoszyńską Dziesiątkę. W dalszej części posta relacja i galeria zdjęć.





W Działoszyńskiej Dziesiątce uczestniczymy od pierwszej edycji tej imprezy i jak na razie bardzo nam zależy, by żadnej nie opuścić. Bieg jest organizowany przez ekipę księdza maratończyka: Rafała Gniły. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to impreza stworzona przez biegaczy dla biegaczy.


Trasa składa się z dwóch pięciokilometrowych pętli. Pierwszy kilometr wiedzie przez miasto. Zaczyna się solidnym podbiegiem, a kończy słusznym zbiegiem. Dalej trasa prowadzi nas nad Wartą. Najpierw odsłoniętym fragmentem, gdzie słońce lubi dopiec. Potem biegnie się przez las aż do nawrotu. Po nawrocie znowu mamy las, fragment odsłonięty i miasto. Całość okraszona podbiegami i zbiegami. Na nudę nie da się narzekać :). Annika - miłośniczka biegów pofalowanych - ukochała tę trasę od pierwszego wejrzenia. Grzechu do takiego uczucia musiał dojrzeć i chyba dopiero w tym roku ową miłością zapałał. Organizator zapewnił trzy punkty z wodą, co około 2,5 km.


Ciekawą rzecz zauważyliśmy z pakietem startowym. Każdy zawodnik otrzymał tu koszulką techniczną inną niż na większości biegów, bo... nie ma na niej sponsorów. Co więcej jest to taka już działoszyńska tradycja. Koszulek technicznych z biegów Ci u nas pełne szafy, ale działoszyńska chętnie przyjęliśmy, bo tegoroczna jest na ramiączkach i do tego fajnie przemyślana - na przodzie gęstszy splot, na plecach lepsza wentylacja. W naszych modelach dziury pod pachami zdarzyły się lekko asymetryczne, ale strzelać z tego nie będziemy :).


O 14:00 wystartowali kijarze, a wśród nich Annika. Grzechu wtedy zajmowałem się Szkrabem i aparatem do zdjęć. Grzechu pisze: Złośliwość rzeczy martwych - jak jedno dziewczę podbiegało, to akurat bateria mi siadła i nie zdążyłem wymienić. Szkoda, ale oszustka pewnie prędzej, czy później wpadnie.


O 16:00 się zamieniliśmy i Grzechu wylewał siódme poty biegnąc, a Annika cykała foty i doglądała Szkraba.


Działoszyńskiej Dziesiątce towarzyszy bardzo miła atmosfera. Biegowi towarzyszy festyn w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej. Np. jest sporo atrakcji dla dzieciaków. Na trasie mija się sporo kibiców, którzy dopingiem darzą każdego. Dla nas był to wypad rodzinny, bo przyjechała też Sis z Damianem. Nie zabrakło też znajomych z Zabieganych, z Kłobucka i Bartka.

Czy wszystko Wam pasuje na tym zdjęciu ;)

To był dzień Anniki: zwyciężyła w kategorii, a dodatkowo los się do niej uśmiechnął w losowaniu, więc w drodze do domu towarzyszyła nam wiertarka udarowa :)

Annika pisze: heh...a zaczęło się pod górkę, bo początkowo zniknęłam z listy startowej, a tuż przed Działoszynem okazało się, że zapomniałam butów do biegania ;) No przynajmniej kije tym razem wzięliśmy ;). Impreza fajna, dla nas z sentymentem, bo startujemy w niej od pierwszej edycji. Pewnie za rok tu znowu wrócimy :)

4 komentarze:

  1. To dziewcze co podbiegało to "Mistrzyni Świata" na 10 km z Jakuszyc jak dla mnie paranoja , miałem przyjemność startować z tą biegaczką i to co wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie , szkoda Grzechu, że nie udało Ci się tego człapania nagrać ...
    Pozdrawiam FReeKILL

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy piszemy o tej samej osobie, ale skoro nie uchwyciłem momentu, to nieważne... Najważniejsze, że tacy jak ona rzutują na cały obraz Nordic Walking jako sportu. Pozostaje tylko życzyć, by komu innemu sprzęt nie odmówił posłuszeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecznie w relacjach z Nordic Walking czytam że ktoś kogoś krytykuje za sposób poruszania - to ma być hobby ? mi ja się nie podoba to nie startuję a nie k...a żale wylewam w necie!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby "uderz w stół..."? Jest spora różnica między sposobem poruszania się NW (za co nikogo nie krytykujemy), a jawnym oszustwem w postaci podbiegania. Oszustwo należy tępić. PS. Gratuluję kultury wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń