20 sty 2013

Lombardia cz. 5 - Mediolan - czy warto?

W trakcie naszej podróży po Lombardii przyszedł czas i na Mediolan - co by nie zarzucać sobie, że byliśmy tak blisko niego, a nie odwiedziliśmy go. Mając pozytywne wspomnienia ze stolicy Toskanii - Florencji nastawiliśmy się na to, że i tutaj chodząc własnymi ścieżkami natrafimy na szereg atrakcji i niezapomnianych miejsc. Jak było w rzeczywistości i czy było warto, o tym w dalszej części posta. Na końcu powiemy też, co wybrać Mediolan czy Bergamo.



Nasze pozostałe relacje z Lombardii:

Z Abbadia Lariana, w której biwakowaliśmy, można dojechać do Mediolanu pociągiem w niecałą godzinę. Pociągi kursują bezpośrednio lub z przesiadką w Lecco. Koszt biletu w jedną stronę to ok. 5,25 Euro. Wsiadając do pociągu na małej stacji takiej jak nasza Abbadia, bilety kupujemy u konduktora po uprzednim odnalezieniu go, co w większości przypadków nie jest trudne ;)
W Mediolanie wysiedliśmy na stacji Milano Centrale, na której nowoczesność miesza się z tradycją. Wrażenie robi jej monumentalność łącząca przy tym różne style architektoniczne. Ze stacji kolejowej, ulicami Mediolanu, kierujemy się w stronę centrum.



Trochę trzeba przejść, ale po drodze można trafić na Carefour lub Billa, w  którym można zaopatrzyć się w coś do jedzenia i picia. Przechodząc przez park zatrzymujemy się na śniadanie pod chmurką, a potem zanurzamy się w świat wielkiego Mediolanu. Na każdym kroku widać sklepy największych kreatorów mody. Annika pisze: niestety na nic zdały się moje tęskne spojrzenia w stronę witryn z cudnymi torebkami i butami. Grzechu pozostał nieczuły ;) Między labiryntem ulic trafiamy w końcu na Piazza del Duomo, na którym znajduje się symbol Mediolanu: gigantyczna, marmurowa, gotycka Katedra.


Jest w miarę wcześnie więc nie ma jeszcze tłumów turystów. Wejście do środka jest za free. Kto chce zobaczyć widok z dachu Katedry musi wykupić bilet, a potem pokonać 912 schodów, żeby się na niego dostać (ewentualnie skorzystać z windy ;) We wnętrzu Katedry niezwykłe są strzeliste, różnokolorowe witraże. Na krzyżu zawieszonym wysoko w głębi katedry wbity jest gwóźdź z Krzyża Chrystusa. Podobno raz do roku: w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, krzyż z relikwią spuszczany jest w dół za pomocą mechanizmu wynalezionego przez Leonardo da Vinci. Wnętrze Katedry kryje w sobie jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy, ale nam najbardziej w pamięci zostaną chyba przepiękne witraże. Niezłe wrażenie robi tez posadzka i rzeźby w bocznych ołtarzach.







Po wyjściu z Katedry obchodzimy jeszcze plac wokół niej. Na lewo znajduje się Galeria Vittorio Emanuele II, która prowadzi do jednego ze sławniejszych teatrów operowych świata La Scala.


Jak na zdjęciu poniżej napatrzycie się już na dach, to pod nim po prawej Prada i inne jej podobne :)



W pobliżu katedry znajduje się też ciekawy plac - Piazza dei Mercanti. Tutejsza studnia, była niegdyś po drugiej stronie placu, gdzie stał też "kamień bankrutów" (tudzież głaz). To tu różni dłużnicy wyprzedawali to, co posiadali.


Via Dante dochodzimy do Castello Sforzesco. I tu pierwsze rozczarowanie. Po drodze, w informacji turystycznej dowiadujemy się, że poniedziałek (niedziela również) nie jest najlepszym dniem na zwiedzanie Mediolanu ponieważ wiele obiektów jest zamkniętych - w tym, te znajdujące się  na Zamku Sforzów. Szkoda, bo zamek i dzieła w jego wnętrzu były tym, co bardzo chcieliśmy zobaczyć. Poza tym fontanna przed zamkiem, jak i główna wieża są w remoncie więc zamiast klimatycznego widoku był widok na plac budowy. Zdjęcie z wieczora, jak już ludzi nie było.


Na tyłach zamku znajduje się Park Sempione, a w nim m. in.:  jeziorko, okazały  łuk triumfalny. W parku spotkaliśmy wielu biegaczy oraz  np. kilka azjatyckich par młodych z dość liczną świtą gości weselnych. Wyglądało to na jakieś sesje zdjęciowe z wodzirejem - widok w środku dnia dosyć osobliwy ;).




W Mediolanie można także natrafić na budowle pamiętające czasy starożytnych Rzymian. Na zdjęciu poniżej - ocalały fragment niegdysiejszego koloseum. Niestety szpetnie otoczony bardziej współczesnymi budowlami. Koloseum swego czasu ciągnęło się przez kilka dzisiejszych ulic. Zostało wyburzone, bo pozostawało poza murami miasta, a taka monumentalna budowla w razie oblężenia mogłaby być nie lada fortecą dla potencjalnych oblegających.


W pobliżu Uniwersytetu znajduje się jeden z najbardziej interesujących i godnych polecenia kościołów: Bazylika Świętego Ambrożego. Jest to jeden z najstarszych kościołów w Mediolanie, jego początki sięgają aż IV wieku naszej ery. Dziedziniec otoczony jest krużgankami, a środek kościoła zawiera prawdziwe skarby. Pod złotym ołtarzem przechowywane są relikwie patrona Mediolanu: św.Ambrożego oraz świętych: Protazego i Gerwazego.





I tu mega perełka: we włoskich kościołach zdarzają się przeszklone sarkofagi z ciałami świętych. Widok ciała św. Ambrożego po prostu nas wbił w ziemię, chociażby dlatego, że oglądaliśmy człowieka, który żył w IV w. n.e. - ponad 1600 lat temu. Zdjęć tych sarkofagów nie wklejaliśmy na bloga, ale tym razem robimy wyjątek:



Z kościołów ciekawa jest też bazylika San Lorenzo Maggiore. San Lorenzo przyciąga kształtem oraz 16 kolumnami ustawionych naprzeciw kościoła. Te 16 kolumn mogły kiedyś być fragmentem świątyni, albo np. łaźni. A sam kościół ponoć zbudowany z kamieni rozebranych z koloseum. Aha - za kościołem jest placyk, gdzie palono czarownice.




Nieco ciekawostek spotkaliśmy też w kościele Sant' Eustorgio. Szczególnie naszą uwagę przykuł grobowiec Trzech Królów. Za ołtarzem można zobaczyć fragmenty wykopalisk.





Podczas naszego całodziennego wypadu do Mediolanu zwiedziliśmy jeszcze kilka kościołów, m. in. Santa Maria della Grazie, w którego refektarzu znajduje się Ostatnia Wieczerza Leonardo Da Vinci (niestety zamknięta w poniedziałki).

Planując trasę po Mediolanie warto wcześniej sprawdzić w jakich godzinach otwarte są kościoły i muzea. Większość z nich zamykana jest na czas sjesty. Można też pomyśleć o całodziennym bilecie, bo główne atrakcje znajdują się we względnie dużych odległościach od siebie, a dojście do nich wiedzie częściej chodnikiem przy ruchliwej ulicy, niż uroczą uliczką ze starych czasów

Gdzie warto zjeść? My skorzystaliśmy z propozycji happy hours w barze Brerra na ulicy Via Brerra 23. Wygląda to tak, że płacisz tylko za napój (za każdy 8 Euro) i jesz ile chcesz, a na szwedzkim stole czaiły się stale uzupełniane przekąski i owoce - powiedzmy coś, jak kolacja w hotelu. Fajna okazja do spróbowania różnych rzeczy.

Czy warto?
Nie będziemy ukrywać - byliśmy zawiedzeni Mediolanem. Dużo bardziej spodobało nam się np. Bergamo i szczerze radzimy: jeżeli zastanawiacie się co wybrać - Mediolan, czy Bergamo, wybierzcie to drugie. Fakt, na naszą ocenę wpływa tez fakt, że byliśmy tam w poniedziałek i nie dostaliśmy się do kilku obiektów, ale mimo wszystko - wybierzcie Bergamo :)

4 komentarze:

  1. Hej,
    Świetna relacja. Lecę do Lombardi pod koniec kwietnia i Wasz blog tylko mnie utwierdził w przekonaniu ze był to dobrze wybrany kierunek na kilkudniowy urlop. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) Udanej podróży!

    OdpowiedzUsuń
  3. podobne wrażenie: Mediolan na pewno przegrywa sromotnie z Bergamo. Jakoś w Mediolanie brak tego włoskiego klimatu. Co na plus to cudne zabytkowe tramwaje i ogólnie siatka transportu. Klimatyczna dzielnica Navigli z jej kanałami warta zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie tak. Na Navigli nam już niestety nie starczyło czasu.

    OdpowiedzUsuń