20 lis 2012

16 Bełchatowska Piętnastka 2012

Pod koniec roku większość biegaczy kończy swój sezon biegowy i udaje się na krótki odpoczynek przed kolejnym. Morsy rozpoczynają swoje kąpiele. W tym czasie pojawiają się też całkiem sympatyczne imprezy biegowe. Jedną z nich jest Bełchatowska 15. W dalszej części posta: relacja spod palca Grzecha i zdjęcia spod palca Anniki.



Co roku w Bełchatowie w listopadzie można pobiegać na 15 km. Rok temu spodobało nam się na tyle, że i w ostatnią niedzielę postanowiliśmy tu zajrzeć. Już na pierwszy rzut oka widać, że kilka rzeczy organizatorzy jeszcze bardziej dopieścili. Biuro zawodów było bardzo dobrze zorganizowane, nawet lepiej niż przed rokiem. Pakiet startowy skrywał niezłą niespodziankę: kamizelkę odblaskowa dla biegaczy. Fajny pomysł, bo na pewno się przyda, jak nie na potuptanie, to na rower.

Przed biegiem ludzie z miejscowego klubu fitness przeprowadzili rozgrzewkę, a my zrobiliśmy sobie szybka sesje zdjęciową (póki towarzystwo jeszcze fotogeniczne :) ) .



Sygnał do startu dała jakaś armata (lub coś ją wokalnie udające). Trasa z początku była mocno pozakręcana, potem już wyglądała bardziej standardowo. Miałem plan, by przez cały dystans trzymać się kumpla - Kucharza, który ostatnio w niezłej formie, ale plan już na początku spalił na panewce, bo Kucharz przez pierwsze 2 kilometry wypruł jak szalony. Pierwszą pięciokilometrową przejechałem miło. W połowie drugiej dobiłem do Kucharza i dalej sunęliśmy już razem. Na mecie fajny wynik: 01:06:38. Do tego osobliwy szklany medal. Miło.

Z roku na rok organizatorzy coś tu poprawiają. Żarełko było wydawane na dworze, gdzie było więcej miejsca niż w bufecie. Natomiast dekoracja odbywała się w hali, gdzie było cieplej, niż przed rokiem było na zewnątrz. Czy tu wrócimy? Na pewno!

Na deser galeria: Zdjęcia Anniki.


0 komentarze:

Prześlij komentarz