Ponad 20 kilometrów na ziemi, pod ziemią, nad ziemią i w wodzie.
Przeżyta rewelacyjna przygoda i sporo wspomnień w głowie. W dalszej
części posta nasza relacja z tej fenomenalnej imprezy, mapa, opis zadań,
które na nas czekały i trasa którą obraliśmy. Aha i stanęliśmy na pudle
:)
Grzechu pisze:
Dąbrowa Górnicza nieco mnie ciekawiła. Gdy studiowałem w Sosnowcu, to lubiłem tamtejsze pałacyki fabrykanckie. Tak kojarzą mi się z Sherlockiem Holmesem i klimatem tamtych czasów. O Będzin chętnie zahaczam, by chociaż przejechać koło tamtego zamku. A Dąbrowa? Była dla mnie taka nieodkryta. Jedynie znałem ją od strony kąpieli w Pogorii, czy dreptania po pustyni Błędowskiej. Tak było do czasu Rajdu. Organizatorzy zadbali, by każdy Dąbrowę Górniczą poznał, poznał, poczuł i zobaczył bardzo dokładnie. Tym razem wystartowałem z siostrą. Zachęcił mnie fajny start z Anniką w kwietniu w rajdzie w Katowicach. Tym razem z Sisterem również się nie zawiedliśmy.
O rajdach przygodowych z Anniką już tu pisaliśmy, ale tak w skrócie przypomnimy z czym to się je. Na starcie dostajemy mapkę z oznaczonymi punktami kontrolnymi, do których trzeba dotrzeć w jak najkrótszym czasie. Dostajemy też kartę, na której oznaczamy zdobycie konkretnych punktów kontrolnych. Czasem po prostu dziurkuje się ją perforatorem, czasem trzeba zrobić zdjęcie czegoś w okolicy punktu kontrolnego, najczęściej warunkiem zaliczenia jest wykonanie jakiegoś zadania. Za błędy w wykonaniu zadań dostaje się punkty karne, które są przeliczane na minuty dodawane do uzyskanego czasu przebycia trasy. Pomiędzy punktami poruszamy się ustalonymi środkami transportu (w tym przypadku na nogach).
Mapa rajdu wyglądała, jak powyżej. Dostaliśmy ją tuż przed startem, więc nie było dużo czasu na opracowanie strategii. Punkty na zachodzie zostawiliśmy na sam koniec, bo tam było pływanie, które energetycznie wysysa. Planem było zaliczenie najpierw odległych punktów, ale plan jakoś spalił na panewce :). Pewnie jakbym leciał drugi raz zacząłbym od północy i punktów 4, 9. Ale to takie sobie gdybanie. My zaczęliśmy od wschodu. A teraz po kolei, jakie zadania wykonywaliśmy:
PK 8. Park Wodny Nemo - zadanie na kręgielni. Im więcej kręgli zbijesz, tym mniej minut karnych dostaniesz. Ten punkt zaatakowała cała chmara uczestników, ale udało nam się dotrzeć do niego na przodzie, więc uniknęliśmy kolejki. Poszło nam ociupinkę lepiej niż źle, ale to nic - zabawa dopiero się zaczyna.
PK 13. Krąg modelarski. Tu Sister puszczała modele samolotu. Im dłużej model poleci, ty mniej minut karnych. Nasz poleciał nieco lepiej niż przeciętnie, ale straciliśmy tu trochę czasu stojąc w kolejce. Fajnie, że do rajdu włączyły się takie organizacje, jak sekcja modelarska.
PK 16. W Parku Grzechu manewrował jak pijany zając na rowerze pomiędzy wąsko rozstawionymi pachołkami , a Sister cały ten czas niczym kangurzyca skakała na skakance. Wstydem się pokrywam, bo rower kocham, a za podpórki minuty karne namnożyły si, jak pijane zające na wiosnę. Co gorsza w parę drużyn popełniliśmy spory błąd i podczas namierzania punktu wbiegliśmy w uliczkę zakończoną płotem. Po drugiej stronie płotu nic nie było, a punkt był gdzieś za kolejnym. Problem w tym, że za "tym kolejnym" był już dom prywatny, więc trzeba było śmignąć inaczej. My wskoczyliśmy do parku - czytaj na krętą ścieżkę między chaszczami. Niestety tu kolejna porażka, latamy, a punktu nie ma, więc dajemy z powrotem na ulicę i namierzamy go już po bożemu. Czasu i energii nieco straciliśmy, ale na pewno humory nam wciąż dopisują.
PK 5. W szkole na orliku Grzechu rzucał piłką do bramki z połowy boiska. Piłka może odbić się maksymalnie trzy razy. Z trzech rzutów dwa mają się udać i nam się udaje. Nawigacja tym razem też na medal.Czyli wychodzimy na prostą :).
PK 2. Na Placu Zbrodni Katyńskiej w radiowozie musieliśmy uszeregować grupy stopni policyjnych (korpusy) od najniższego do najwyższego. Na sześć sztuk mamy dwa pudła, więc nie jest najgorzej.
PK 11. Obserwatorium astronomiczne. W zespole szkół nr 1 musieliśmy w dreptać na ostatnie piętro. Tam dostaliśmy kartkę z trzema pytaniami. Teraz trzeba było popatrzeć na gablotki, wejść do obserwatorium astronomicznego w tej szkole, posłuchać nieco o tamtejszym teleskopie i odpowiedzieć na pytania. Fajne zadanie - w obserwatorium nie bywa się codziennie. Zaliczamy bezbłędnie.
PK 1. Na plaży nad jeziorem Pogoria III powróciliśmy do dzieciństwa i wyposażeni w dwa wiaderka stawialiśmy 10 babek z piasku :). Piasek był mokry od deszczu, więc poszło w try miga.
PK 4. Tutaj trzeba było poziomo (z prawej na lewą) przejść po ściance wspinaczkowej. Im dalej spadniesz, tym mniejsza kara. Zadanie było trudne, ale Sister po prostu jak ten pajączek przebierała tym, co miała i dotarła do końca. Grzechu dumny z młodszego rodzeństwa, choć serce mu łka, że to nie on był na ściance.
PK 9. Wskoczyliśmy do kajaka i popłynęliśmy w górę Czarnej Przemszy. Przedziurkowaliśmy kartę perforatorem i popłynęliśmy z powrotem. Na kajakach razem już pływaliśmy wcześniej, więc idzie szybko, choć sucho nie jest. Tu chyba tracimy mapę Sister. Zostaje nam zmaltretowana mapa Grzecha. Sisterowa mapa miała być zapasem, jak Grzechowa zemrze z wykończenia.
PK 6. Punkt znajdował się przy pomniku 10 powieszonych. Musieliśmy stąd pobiec trzy przecznice dalej, znaleźć dwie tablice pamiątkowe, sfotografować je i opowiedzieć z czego znane są osoby na tych tablicach (Adam Piwowar - pierwszy prezydent Dąbrowy Górniczej, Kazimierz Imieliński - wybitny seksuolog). Tablice znajdowały się oczywiście na końcu ulicy, którą mieliśmy przeszukać.
PK 14. W Bazylice Matki Boskiej Anielskiej wtuptaliśmy na wieżę. Tam poczytaliśmy sobie tutejszą legendę jak to Dąbrowa stała się Górniczą. Legendę trzeba było opowiedzieć na dole. Po drodze po schodach było sporo czasu, by poukładać sobie szczegóły :). U góry na szybko strzeliłem jeszcze fotkę. Niestety mimo, że bazylika jest bardzo łatwa do namierzenia, to my jakoś docieramy do niej po chińsku.
PK 15. W Młodzieżowym Ośrodku Pracy Twórczej Sister malowała fantazyjnie logo ośrodka, a Grzechu wymyślał hasło promocyjne. Czyli każde z nas robiło to, co lubi. Na dodatek w fajnym miejscu, wśród bardzo fajnych ludzi, a nasza mapa obrywa farbą. Od ran w boju zostaje uznana za weterankę :)
PK 3. Grzechu musiał tu przepłynąć 10 długości basenu, a Sister uzupełniła wodę w sklepie (zrobiła takie zapasy, jakbyśmy jeszcze pół dnia mieli tuptać :P ).
PK 7. W Zespole szkół muzycznych dostaliśmy kartkę z pięcioma kompozytorami i musieliśmy ich przyporządkować do fragmentów utworów, które odsłuchiwaliśmy na komputerze. Trochę wiedzy, nieco szczęścia i zadanie wykonujemy bezbłędnie. Strach w oczach pań, gdy groziłem, że zaśpiewam - bezcenny :).
PK 10. Musieliśmy zrobić zdjęcie pomnika po cmentarzu żydowskim. Było pod górkę, a my już zmęczeni, ale koniec jest blisko :).
PK 12. Przy Dębie Wolności dostaliśmy kartkę z wypisanymi pięcioma powstaniami i pięcioma datami. Musieliśmy to ze sobą połączyć. Grzechu jeszcze z historii coś pamiętał (o dziwo) i zaliczamy bezbłędnie. Fajny punkt. Stali tu prawdziwi żołnierze (albo i skutecznie przebrani, bo były też stroje z epoki) z chyba prawdziwą bronią (albo skutecznie ją udającą). Profeska.
PK 17. Grzechu dostał kask, latarkę i musiał w kopalni ćwiczebnej znaleźć dwa perforatory. Nawet szpetnie zamknięte drzwi mu nie przeszkodziły, została tylko droga z powrotem na powierzchnię - oczywiście pod górkę.
I co teraz? No - meta :). Sił już nie ma, ale suniemy ile fabryka dała. Na mecie meldujemy się o 13:33, ale przy 19 minutach kary nasz ostateczny czas, to 13:52 i póki co - trzecie miejsce w kategorii MIX. Parę minut po nas wpadła druga drużyna z mniejszą karą i uzyskali ten sam czas końcowy, więc na pudle pewnie staniemy ex aequo.
Nasza mapka po przejściach poniżej. Dały jej w kość deszcz i wiatr, a w MOPT została jeszcze potraktowana farbą :). Przy okazji, oto nasza trasa (z pamięci rysowałem w google maps). Na pewno nie najszybsza, nie pozbawiona błędów, ale jakoś tam poszło :)
Późnym popołudniem obejrzeliśmy fajny film Piotra Mitko o jego podróży rowerowej po Islandii. Podczas ogłoszenia wyników już nie było żadnych wątpliwości - jesteśmy na pudle :). Warto zauważyć, że każdy uczestnik podczas dekoracji otrzymał jakiś upominek.
Imprezę mogę opisać jednym słowem - rewelacja. Organizatorzy odwalili kawał dobrej roboty. Zadania były fajne, zróżnicowane, w bardzo ciekawych miejscach. Mogliśmy wtrynić nosa tam, gdzie zwykły szary człowiek nie wejdzie (np. wieża bazyliki). Przeżyliśmy fajną przygodę. Sister zdecydowanie najlepiej wspomina ściankę wspinaczkową. Ja nie wiem, nie umiem wybrać tego punktu nr 1, ale na pewno nie zapomnę bazyliki, MOPTu, obserwatorium, kopalni i kajaków. Wróciliśmy z medalem i masą pozytywnych wspomnień.
0 komentarze:
Prześlij komentarz