11 mar 2012

Jyvaskyla 2006 latem, czyli białe noce, Neste Rally i rajskie oblicze Finlandii.

Słyszałem kiedyś, że latem nie ma piękniejszego miejsca niż Finlandia. Czasami jestem w stanie się z tym zgodzić (u mnie jest kilka takich miejsc w Polsce i na świecie, więc tylko "czasami"). 

Słońce, umiarkowane +22, czy +26, lasy i jeziora. Czego chcieć więcej. Aha zapomniałbym w nocy jest jasno i ma to jeden skutek uboczny. Ptaki śpiewają. A jak śpiewają, gdy ty zasypiasz, to innymi słowami "drą dzióby". Kilka wspomnień i zdjęć z Jyva latem w dalszej części. Do tego dorzucam kilka ciekawostek o tym kraju, których chyba nigdzie indziej nie znajdziecie ;)

Jeżeli ominął Was artykuł z Jyvaskyla zimą, to zapraszam tutaj.

Pamiętam, że pierwszego maja na Vappu - święto wiosny było tu jeszcze tak, jak w Częstochowie wczesnym marcem, czyli szaro i nieciekawie, a miejscami w cieniu groźnie walczyły o przetrwanie niewielki czapy brudnego śniegu. Wcześniej kwiecień był nieprzyjemnie deszczowy. Za to czas od połowy maja do września to był pobyt w raju. Przykładem może być chociaż małe jeziorko nieopodal akademików:

 
Skoro o Vappu była mowa. To takie święto wiosny przypadające na 1. maja. Dzień wolny od pracy, więc wszyscy wychodzą na zewnątrz. Odbywa się sielskie picie piwa na trawie, spotkania ze znajomymi, a wszyscy w nastroju imprezowym i jak na imprezę przystało - przyodziani w serpentyny. Można spotkać też studentów w kombinezonach, które są fajnym ciuchem na niekiedy brudnawe imprezy w plenerze i do których się przyczepia, czy przyszywa pamiątkowe znaczki z zaliczonych takich imprez.


To jeszcze chwila o białych nocach. W Jyva były wschody i zachody słońca, ale na przełomie wiosny i lata zachodziło ono na tak krótko, że nie było chwili z ciemnym niebem - cały czas była taka szarówka jak po zachodzie, lub przed wschodem. Z początku fajne, nawet specjalnie jeździłem na rowerze o 2 w nocy, by strzelać foty. Potem stało się to nieznośne, bo spać trzeba było, a przy wiecznym świergocie, było to trudne. W końcu człowiek do tego przywykł. W noc świętojańską na mieście jest kolejna impreza, gdzie można wsunąć smażone szproty, lub coś a'la paella. Jyva z deka pustoszeje, bo Finowie udają się do swoich domów letniskowych, a nad brzegami jezior widać wielkie ogniska. Fotki z tego wydarzenia mam marne, ale za to poniżej Jyva w czerwcu o 2 w nocy :)

Jezior tu w dostatek. W letnią słoneczną pogodę nowoczesne budynki na Jyvasjarvi nabierają nowego uroku (to to jezioro, co je pługi zimą odśnieżają, co by na łyżwach dało się jeździć). Brzegiem jeziora wiedzie szeroki chodnik do joggingu, więc warto wybrać się na przebieżkę, lub przejażdżkę rowerem, czy na rolkach.





Przenieśmy się na chwilę poza miasto. Kilka razy dane mi było albo pojeździć na rowerze, albo po prostu być na fińskiej wsi. To co widać tu najczęściej, to takie charakterystyczne czerwono-brązowe domki (oczywiście nad jeziorem). Jeden Fin mi opowiadał, że dawniej taka farba powstawała z kory drzew i czegoś z ziemi (pewnie jakaś glinka) i po prostu była bardzo trwała i dobrze impregnowała budynek. Przestrzenie pomiędzy deskami uszczelniali czymś na bazie słomy. Teraz technika poszła do przodu, ale dalej maluje się domy na ten kolor dla podtrzymania tradycji.


A poniżej łodzie kościelne. Takimi łodziami dawniej ludzie udawali się gromadnie do kościołów. Dziś samochody je nieco wyparły, ale gdzieniegdzie można je zobaczyć.


W Jyva takie łodzie są nad Tuomiojarvi, czyli drugim potężnym jeziorem w mieście. Znajduje się przy nim plaża i kilka boisk do siatkówki plażowej, więc jest fajnym miejscem do spędzenia wolnego czasu. Ale to nie wszystko. 

Na środku jeziora znajduje się wyspa, a na niej sauna, grill, pole do mini hokeja, kajaki, boisko do siatki i z tego wszystkiego można korzystać za friko. Dlaczego? Wyspa jest administrowana przez miejscową parafię protestancką i ma być miejscem dla wszystkich, w szczególności rodzin z dziećmi. Jest drobny haczyk, która spokojnie da się przeżyć. Zakaz wstępu z alkoholem i zakaz palenia. Na wyspę kursują co jakiś czas (nie pamiętam, czy co godzinę, czy co 20 minut) właśnie takie łodzie kościelne. Ja z kumplem zdobywaliśmy ją wpław (2 km z dużym hakiem).

Tu mała fotka z kajaku: Finowie często na malutkich wyspach budują sobie takie odosobnione domki letniskowe:

Jeszcze jedna rzecz, która rzuciła mi się w oczy od samego początku. Gość, który nas odbierał z dworca, zostawił na parkingu włączone auto z kluczykami, co by się grzało. Fakt, były to okolice północy, ale jednak... Auta nikt nie zwinął. Kumpela zostawiła komórkę w barze, nazajutrz ją odzyskała, bo komórka wciąż tam była i nikt jej nie zaiwanił. Aha - no i płoty. Z płotami jest taki myk, że niekiedy ich nie ma i rzuca się to w oczy, bo czy są potrzebne?

Oczywiście jak jest las i są jeziora, to są i inne stwory. Ptaki nadające w środku nocy to jedno, wszędobylskie zające i jeże to drugie. Wredniejsze i częstsze są wiewiórki, czyli jak otwieramy okno, to chowamy czekoladę i inne łakocie. Ta poniżej ma bardziej pedałowe zacięcie.

Pod koniec sierpnia było Neste Rally, czyli miasto zamieniło się na weekend w stolicę motoryzacji. Fajne wydarzenie, bo imprezą towarzyszącą były targi samochodowe, gdzie można było wszystko pomacać i wszędzie zasiąść. Dzięki temu miałem na przykład jedyną dotychczas okazję posiedzieć na siedzeniu kierowcy w nowiutkim Mercedesie klasy S.




I tak rzutem na taśmę. Codziennie do pracy, czy nad Tuomiojarvi przejeżdżałem koło licznika rowerzystów. Nie wiem, ale to ustrojstwo nie zliczało pieszych, biegaczy, czy rolkarzy, a właśnie rowery. Tego dnia byłem dwutysięczny :).

0 komentarze:

Prześlij komentarz