2 mar 2007

Singapur - centrum


Miasto wygląda fantastycznie. Jest tu tzw. downtown, dzielnica chińska, indyjska, arabska - full serwis. Do tego dołóżmy ogród botaniczny, ogród chiński, japoński (i bynajmniej nie są to maciupeńkie przydomowe ogródeczki, a fajne parki tematyczne)
A na samym dole: Mokrzy, że ho ho.



Tego dnia poza krótkim zwiedzaniem zrobiłem pierwsze większe zakupy - w marketach ceny jedzenia mniej więcej, jak w Polsce, czasem trochę drożej (Sami żarełka raczej nie produkują, dużo sprowadzane z Malezji i Chin). Za to w knajpkach śmiesznie tanio. Ceny elektroniki jak te bardziej okazyjne na allegro, ciuchy tak tanie, że tylko brać :)

Zdjęcia:

Lekka kolejka miejska (takie metro co sunie u góry).

  Na Orchad Road:




Pierwszej niedzieli tamże korzystając z okazji, że jeszcze nie jest tragicznie upalnie i nie pada, spacerem poszedłem do kościoła. No nieco to trwało, a upalnie zrobiło się szybko, więc od razu po drodze sprawdzałem jakie autobusy mam na drogę powrotną. Po drodze, z krzaków wyszła sobie jaszczurka, ot taka rozmiarów tych większych (cóś jak pies), ale jak tylko zrobiłem ruch, to uciekła.

Po południu pojechaliśmy z całą grupą taksówkami (które w Singapurze, jak jadą pełne, to wychodzą taniej niż transport publiczny) do Sim Lim Square - chyba 7 pięter z laptopami, aparatami fotograficznymi, kamerami i inną elektroniką. Popatrzeliśmy na ceny - bez targowania są na poziomie Allegro, niektóre rzeczy wielokrotnie droższe niż w Polsce, ale jak się człowiek zacznie targować, to już jest ciekawiej :).

Następnie pojechaliśmy do Lucky Plaza - podobnego domu handlowego, ale tu dochodzą jeszcze ubrania, agencje pośrednictwa pracy itp. Obejrzeliśmy sklepiki w Lucky P. aż znaleźliśmy schody na dach :). Tym sposobem znaleźliśmy się na szczycie 8-piętrowego domu handlowego i ku naszemu zdziwieniu okazało się, że z owego dachu wyrasta jeszcze 22-piętrowy blok mieszkalny, a sam dach jest parkingiem dla jego mieszkańców. Ciekawy tylko jestem, jak samochody dostają się na 8 piętro, jakoś nie wierzę, by wjeżdżały 8 pięter w górę dookoła budynku. Widok z tego miejsca, to ta panoramka na początku wpisu.

Zdjęcia:

W środku Lucky Plaza (Osiem pięter a na każdym dokładnie to samo. No prawie, ale nawet taki gadżeciarz jak ja, już na trzecim ma dość):



Orchad Road nad Lucky Plaza (zdj. Bartek):


Z innych wypadów: Downtown i Marina Bay:







Grzechu w roku 2012 pisze: jak opuszczałem Singapur w kwietniu 2007 r. wydawało mi się, że to moje pożegnanie z tym krajem. Wcale nie dlatego, że mi się tu nie podobało, tylko dlatego, że przez ponad 2 miesiące chyba zobaczyłem tu wszystko, a jeszcze wiele jest na świecie do obejrzenia.

Teraz jak czasem oglądam centrum Singapuru dziś, to widzę, że to miasto tak się pozmieniało! Wybudowali Singapore Flyer, Marina Bay Sands i wiele innych tak charakterystycznych nowych rzeczy. Aż czasami mam ochotę tu wrócić i spróbować poodnajdywać te moje miejsca i popodziwiać te nowe.


Rzutem na taśmę:

W Singapurze są deszcze tropikalne. Niby codziennie około południa, a zawsze niespodziewane. Ktoś nam powiedział, że jak tylko słyszy się szum, trzeba uciekać, bo ani się obejrzysz, a będziesz mokry. Raz nie posłuchaliśmy. Raz wystarczył.








1 komentarze:

  1. heja

    no widac ciekawe widoki w tym "dzikim" kraju :D uważajcie tylko na "tubylców" :]

    pzd dla Agnieszek, Bartka i reszty ekipy

    p.s.
    a moge liczyc na postcard zeby poczuc bliskosc palm? :>

    OdpowiedzUsuń