5 sty 2012

Jyvaskyla zimą - czyli podgrzewane chodniki
i biblioteka na kółkach

W Jyvaskyla spędziłem ponad 14 miesięcy, w tym dwie zimy. W dalszej części posta o tym, jak urocza może być Finlandia zimą i jakie niespodzianki mnie tam spotkały, czyli podgrzewane chodniki, biblioteka na kółkach, odśnieżane jeziora, temperatury i słońce, właściwie tęsknota za nim. Zapraszam do lektury i do zdjęć.






Jyvaskyla to takie ok. 120 000 miasto w centralnej Finlandii. Chyba każdy może tu śmiało rzec, że mieszka w lesie albo nad jeziorem. Zimą słońca tu niewiele, więc w centrum bardzo wcześnie są zawieszane światełka na Święta. Chodniki są szerokaśne, niektóre podgrzewane, na pozostałych w zimie wysypuje się żwirek, więc spokojnie na nich można dymać na rowerze, czy uprawiać inne sporty. A jeśli o rowerach mowa. Na zdjęciu w nagłówku: moja uczelnia z parkingiem rowerowym. Czasem rowerów jest tak dużo, że łatwiej swoje auto pod hipermarketem znaleźć niż rower na takowym parkingu. Bo rower to główny środek transportu studenta i nie tylko. I czy słońce, czy deszcz, czy -30, to na rowerze się jeździło.

Geograficznie centralną część miasta zajmuje jezioro, ale toczące się życie jest jednak najbardziej widoczne na głównej ulicy miasta: Kauppakatu. Są na niej podgrzewane chodniki, bankomaty mówiące tylko po fińsku i puby, gdzie koszt wstępu i cena piwa stają się rozsądne dopiero, gdy się tu pracuje za tutejsze stawki. Sama ulica jest tak jakby wciśnięta między górę a jezioro, czyli jest malowniczo, zaczyna się przy uniwerku i uroczym kościele.



A skoro o jeziorze w centrum miasta była mowa, to robią na nim trasy dla łyżwiarzy. Wstęp za friko, a dystansów do wyboru do koloru (o ile pamiętam od 1km do kilkunastu km). Trasy są odśnieżane przez pługi. Hehe które też testują stabilność pokrywy lodowej. Wieść niesie, że jeden taki test skończył się dla pługa wiecznym spoczynkiem na dnie. Są też miejsca, grubość lodu jest wyświetlana. za mną centrum miasta i góra.


Na jeziorze znajdują się ładne mosty dla pieszych, lub zmotoryzowanych, również jest tam przystań dla statków i jachtów.

A tu mamy fajne schody na górę. Całą pierwszą zimę góra ta była dla mnie górą tajemnic, a schody te urastały do rangi schodów do nieba. Wiosną ranga ich zmalała, bo wlazłem tam a na szczycie pokazała się wieża zegarowa z kapitalnym miejscem widokowym (zdjęcia w kolejnym artykule z Jyvaskyli). Tak wiem, ten pagórek nie wygląda okazale, ale jak codziennie do pracy (a w sobotę na imprezę, a w niedziele do kościoła) się koło niego przejeżdża i mimo, że się go prawie omija, to to codzienne pod górkę i z górki się pamięta na lata.


Czyli mamy już główną ulicę z podgrzewanym chodnikiem gdzieś pomiędzy jeziorem a górą (no dobra tych ulic zmieściło się tam więcej :) ). Co jest jeszcze? Całkiem ładne przytulne miasto rozpostarte dookoła nich (i kolejnego jeziora). Koło mojej uczelni (zdjęcie w nagłówku) było kilka fajnych elementów. 



W Finlandii przestrzeni mają dużo, więc dominuje zabudowa w miarę niska, a wszystko sprawia wrażenie całkiem przemyślanego. Poniżej na przykład: szpital.



Skocznie też są, ale z racji wieku bodajże nic poważnego na nich się nie odbywa.  Za to ze średniej skoczni miasto widać, a właściwie lasy i jeziora, bo to Jyvaskyla właśnie :). Skocznie położone są na górze Lajavuori, gdzie też znajduje się bardzo dobrze zorganizowany park sportów zimowych. Dla każdego coś miłego można pozjeżdżać na tym i owym, pouprawiać slalom, pobiegać na nartach itp. Jedno ze zdjęć poniżej zrobione właśnie na takiej trasie dla narciarzy biegowych.




Poniżej klasyczna lekcja wf-u w szkole zimą, czyli dzieciaki na boiskach grają w golfa. Jest to sport popularny i ważny dla finów. Kumpel z pracy był w lokalnej drużynie hokejowej, a jego kuzyn grał w lidze. 


To ufo to korty tenisowe:

Zimą jak to nieco na północy bywa - jest zimno i biało - i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Skutecznym sposobem jest sypanie żwirkiem, ale są i inne. Tu wystawa przydomowego sprzętu do odśnieżania:



Wróćmy do centrum, tu informacja turystyczna, która sprawia wrażenie chatki z dziwnej bajki i stare budynki dworca.


A sztuka prawie puka do naszych drzwi. U nas latem po osiedlach jeżdżą samochody z mrożonkami i głupia melodyjką, a tu zimą jeżdżą biblioteka na kółkach. Wewnątrz takiego autobusu jest full wypas to, co w bibliotece bywa, czyli półki, na nich książki i bibliotekarz-kierowca w jednym.


0 komentarze:

Prześlij komentarz